Magnetowid. Ręka w górę, kto wie, co to w ogóle jest? Dla mnie, pewnie jak i dla większości pokolenia wychowanego w latach '90, odpowiedź jest twierdząca. Dla młodszych, dorastających w erze płyt DVD, plików AVI, DivXów, BluRayów czy VOD – niekoniecznie. Dlatego, na wstępie, krótkie przybliżenie przedmiotu, o którym traktuję w dalszej części raportu.
Zanim pod strzechy trafiła technologia umożliwiająca odtwarzanie filmów zapisanych cyfrowo – obojętnie, na płycie czy w postaci plików komputerowych – królowała technologia analogowa. W latach '70 czy '80 w Polsce w ogóle niemożliwością było obejrzeć w zaciszu domowym film "na życzenie". "Na życzenie", czyli nie taki, jaki akurat nadają w telewizji, a taki, na jaki widz ma ochotę. Natomiast Japończycy już w latach '70 opracowali standard analogowych płyt z filmami – tzw. LaserDisc. Pomimo tego, że oferował bardzo dobrą jakość obrazu, nie przyjął się poza Japonią. Płyty były duże (wielkości winyla), ciężkie, a ich używanie toporne. Do tego odtwarzacze uchodziły za zbyt drogie. Nieco później wymyślono konkurencyjne systemy: VHS (Video Home System) oraz Betamax. W obu materiał wideo zapisywany jest na taśmie umieszczonej w plastikowej kasecie. Ostatecznie, VHS zwyciężył konkurencję i stał się rynkowym standardem w dziedzinie "kina domowego". Zwyciężył, mimo że pod względem jakościowym nie dorównywał zarówno Betamaksowi jak i LaserDiscowi. Rekompensował to łatwością obsługi, ceną odtwarzaczy (zwanych właśnie magnetowidami) i, co najważniejsze, możliwością nagrywania programów z telewizji czy kamery.

Magnetowid był w mym domu rodzinnym "od zawsze". Był to Sharp VC–B311N. Tata przywiózł go z Niemiec. Na początku rodzice zanosili go do rodziny posiadającej telewizję satelitarną, aby nagrać nam, dzieciakom, bajki, któreśmy później z bratem oglądali. Później przyszła era "wypożyczalni wideo". W czasach powszechnego dostępu do Internetu i serwisów typu VOD sens istnienia takich miejsc może być zastanawiający. Wówczas jednak była to najszybsza i najprostsza droga dostępu do nowinek filmowych. Szło się jak do biblioteki i za kilka złotych wypożyczało film na jeden wieczór. O tym, jak bardzo popularny był to biznes niech świadczy fakt, że w promieniu kilometra od mego domu znajdowały się aż trzy wypożyczalnie – najbliższa w piwnicy sąsiedniego bloku.
Dziś VHS jest powszechnie uznany za przeżytek. Nasz magnetowid już około 6–8 lat temu był w złym stanie technicznym, nie był też używany tak często jak dawniej. Ruszał raz na 10–20 prób startu. Wówczas za pomocą karty TV zgrałem wszystkie me kasety do postaci plików komputerowych, a sam magnetowid powędrował do szafy i nie był więcej wyciągany. Do czasu... Okazało się, że Alicja, moja Narzeczona (pozdrawiam!), ma jedną kasetę ze sfilmowanymi uroczystościami z dzieciństwa. Sama nigdy nie miała dostępu do magnetowidu, więc zaoferowałem się, że odkopię tę kupę złomu i przegram jej tę kasetę. Niestety, tym razem odtwarzanie nie wystartowało nawet za setną próbą, a ja, chcąc wyjść z sytuacji z honorem, postanowiłem, że wezmę pacjenta na warsztat i spróbuję go ożywić.
Mimo, iż amatorsko param się elektroniką i pewne doświadczenie mam, lecz jest to głównie doświadczenie w technice mikrokontrolerów oraz audio (wzmacnacze, DACi). Z mechaniką nie miałem do czynienia. To, co zobaczyłem po zdjęciu pokrywy wzbudziło we mnie zarazem podziw, jak i strach. We wnętrzu znajdują się miliardy elementów, których przeznaczenia nawet się nie domyślałem; jedne zależne od drugich. Gdzie nie dotknąć, tam wyskakuje jakaś sprężynka, albo kręci się zębatka, potencjalnie rozregulowując działanie mechanizmu. Oprócz tego w środku znalazłem zwały kurzu i ogólny bałagan.
Nie dałem się zastraszyć. W końcu gorzej być nie mogło. Zacząłem od wyczyszczenia kurzu wszędzie tam, gdzie się dało. Potem "w ciemno" wziąłem się za wymianę kondensatorów w zasilaniu. W magnetowidzie działała większość funkcji, włączając przewijanie w obu kierunkach, a przy uruchomieniu funkcji PLAY cały proces uruchamiania wyglądał "na oko" właściwie – taśma była naciągana na głowicę, lecz w decydującym momencie trzepienie kręcące wałkami w kasecie w ogóle się nie obracały, a towarzyszył temu dźwięk brzmiący jakby "silnik nie miał siły". Wyglądało to tak:
Pomysł z kondensatorami wziął się właśnie z tego wrażenia braku mocy. Wymieniłem je na nowe – i tak bym to zrobił, gdyż niektóre z nich wylały ze starości. Niestety, w kwestii działania funkcji PLAY nic się nie zmieniło.
W następnej kolejności dorwałem instrukcję serwisową i wczytałem się w nią chcąc zrozumieć sposób działania mechanizmu jako całości, czyli tłumacząc rysunek po lewej na ten po prawej.


Instrukcja serwisowa zawierała również listę typowych problemów wraz z rozwiązaniami. Wśród nich znajdował się opis analogicznego zachowania, jakie występowało u mnie. Jako przyczynę podano wadliwy scalak lub przełącznik funkcji (cam switch). Gdyby scalak rzeczywiście był popsuty... cóż, byłaby kaplica. Natomiast przełącznikiem funkcji od razu się zająłem.
Przełącznik funkcji to element, który zbiera dane z różnych sensorów i daje sygnał startu do wykonywania pożądanych czynności do pozostałych elementów mechanizmu. Przykład: weryfikuje, czy kaseta jest włożona, czy naciąg taśmy jest prawidłowy i sprawia, że silnik poruszający trzepienie zaczyna się obracać. U mnie nie zaczynał i to było problemem.
Dostęp do przełącznika funkcji w mym modelu magnetowidu jest utrudniony. Przełącznik jest przytwierdzony do płytki drukowanej znajdującej się na spodzie magnetowidu. Płytka jest zaznaczona na poniższym zdjęciu. Po prawej stronie znajduje się przybliżenie.


Aby wydobyć płytkę, niezbędne jest odlutowanie czterech złączeń widocznych na zbliżeniu oraz odkręcenie śrubek mocujących. Na potrzeby pisania tego raportu nie chciałem ryzykować kolejnego demontażu całego modułu, dlatego dalszą część opisu oprę o schemat oraz zdjęcia z internetu. Cały moduł składa się z zębatek ze skomplikowanymi zygzakami sprawiającymi, że całość można złożyć tylko na jeden sposób. Sam przełącznik to nr 43 na poniższym schemacie. Aby go wydobyć, należy zacząć od elementu nr 69, następnie wyciągnąć zębatki i wreszcie sam przełącznik. Rozebrałem wszystko, wyczyściłem, złożyłem z powrotem, przylutowałem i... dalej bez zmian.

W tym momencie zwątpiłem w sens całego przedsięwzięcia; myślałem, że już nigdy nie uda się tego naprawić. Zdecydowałem się jednak spytać bardziej doświadczonych elektroników na forum elektroda.pl, a w międzyczasie rozebrałem i zebrałem z powrotem chyba każdy możliwy moduł magnetowidu, przy okazji czyszcząc co się dało. Na forum dostałem kilka odpowiedzi (dziękuję!). Znów skupiły się na przełączniku funkcji, ale równocześnie uświadomiły mi duże znaczenie wszelkich pasków i gum napędowych. Były bardzo zmurszałe, ale sądziłem, że skoro przewijanie działa właściwie, to nie w nich jest problem.
I wtedy przyszło olśnienie. Po raz n–ty wydobyłem przełącznik funkcji, by zastanowić się, co przeoczyłem. Przełącznik wygląda tak:

Wcześniej, czyszcząc element, nie wpadłem na to, że obracające się kółko można odczepić od reszty. W środku znalazłem blaszki i ścieżki grubości włosa tak brudne, że zamiast koloru złotawego były czarne, jak plastik. Wyczyściłem je alkoholem, zmontowałem wszystko z powrotem, spróbowałem uruchomić kasetę i... ruszyła! Potrzebna była tylko niewielka pomoc i ręczne poruszenie odpowiedniej zębatki pod koniec cyklu naciągania taśmy. Przedtem nawet takie kombinacje nie dawały żadnych rezultatów. Okazało się, że gumki napędowe jednak były wadliwe – rozciągnęły się i zamiast poruszyć zębatki, ślizgały się po rolkach. Znów sięgnąłem do instrukcji serwisowej, gdzie znalazłem symbole odpowiednich gumek, a następnie w internecie znalazłem, po pierwsze, ich oryginalne wymiary, a po drugie – zamienniki na allegro, które z miejsca zamówiłem. Wyczytałem, że niektórzy wymieniają je na uszczelki i sam w oczekiwaniu na przesyłkę spróbowałem tego, lecz widocznie nie znalazłem odpowiednich :) Dane o gumkach spisałem, może komuś się przydadzą:
nazwa – oznaczenie Sharp – oznaczenie zamienników Russel Industries – wymiary i komentarze
pasek ładowania – NBLTK0039GE00 – SCA3.5 – kwadratowy 28mm średnicy x 1.9mm grubości
pasek napędowy – NBLTK0055GE00 – SCA8.6 – kwadratowy 70mm średnicy x 1.9mm grubości
bieżnia – VP–0657/B – ? – kwadratowy średnica wewnętrzna 20mm, zewnętrzna 26mm, grubość 3mm, wysokość 3mm
Dwie pierwsze są takie same jak w magnetowidzie Sharp A30.
Przesyłka z gumkami przyszła. Wymieniłem je. Magnetowid dostał drugie życie, przewijanie zaczęło działać dwa razy szybciej, a odtwarzanie startowało bez ręcznej pomocy. Z werwą zabrałem się za przegrywanie kasety Ali. Niestety, radość była przedwczesna. Demontaż i montaż wszystkiego co się dało sprawił, że mechanizm rozregulował się, taśma szła tak jakby "za wysoko" i jej górna krawędź nachodziła na końcówkę pewnej rolki, przez co poszarpała się.

Na szczęście problem zauważyłem dość szybko i tylko kilka początkowych minut filmu ucierpiało. Jednak przed odtwarzaniem następnych kaset musiałem dostroić wiele elementów, od wysokości różnych wałków, przez napięcie taśmy, po głowicę audio. Nie jest to zadanie proste. Instrukcja serwisowa co prawda opisuje, jakie śrubki odpowiadają za jaki parametr (kąt głowicy, wysokość rolki, wysokość głowicy, napięcie taśmy itp.), jednak do poprawnego dostrojenia potrzebna jest kaseta ze specjalnie spreparowanym sygnałem testowym, której oczywiście nie posiadam. Strojenia dokonałem na kasecie z odcinkami "13 Posterunku" :) Często bywało tak, że odtwarzanie początku kasety przebiegało poprawnie, natomiast po przewinięciu do końcowych odcinków taśmy, film biegł bardzo spowolniony. I tak w koło Macieju. W końcu udało się wszystko poustawiać (chyba!) poprawnie i wreszcie przegrałem kasetę Narzeczonej, tę, od której wszystko się zaczęło, no i można było zacząć oglądać filmy!

Na zakończenie pewna refleksja. Wychodzi na to, że z całą operacją wstrzeliłem się "w moment". Przy okazji naprawy i googlowania okazało się, że VHS w pewnym sensie wraca do łask. Znalazłem wiele ciekawych for internetowych czy fotoblogów (np. VHS Hell – polecam), które przywołują miłe wspomnienia z czasów dominacji wypożyczalni kaset. Natknąłem się również film dokumentalny o kolekcjonerach filmów w takim formacie – Adjust Your Tracking. Natomiast obserwacja aukcji na allegro pokazała, że niektóre rarytasy potrafią osiągnąć całkiem spore ceny... Najwyraźniej ludzi bierze tęsknota czy nostalgia – za kawałkami plastiku, za pudełkami z okładką, za wypożyczaniem, za pamiętnym głosem lektora w przypadku wielu filmów... (Przykład: Akademia Policyjna. Żadna wersja tłumaczenia jaką słyszałem w telewizji nie umywa się do tej najstarszej, znanej mi z kasety nagranej w czasach, gdy TVP nie miała jeszcze loga). Historia zatacza koło...
Choć kasecie VHS daleko jeszcze do statusu płyty winylowej, to trzeba przyznać, że oglądanie filmów na tym wiekowym sprzęcie ma w sobie element magii... i tak ma być!
Artykuł dedykuję Alicji Felczykowskiej, która wspierała mnie w trudnych chwilach grzebania we wnętrznościach magnetowidu. I przepraszam za zniszczenie tych kilku minut filmu!